środa, 22 maja 2013

Od Air'a do Nuit

-Wybaczam...-Mruknąłem i położyłem się tam gdzie wcześniej po piętnastu minutach wstałem i poszedłem w kierunku lasu.
-Gdzie idziesz?-Wadera się na mnie spojrzała
-Do lasu-Odpowiedziałem
-Po co?-Nadal zadawała pytania
-Zapolować...-Wszedłem do lasu. Wiedziałem, że idzie ona za mną, mimo, że stąpała po ziemi bezdźwięcznie, to słyszałem jej równy oddech i bicie jej serca.
-Nie możesz jeszcze-Powiedziała zaniepokojona.
-Bo?-Odwróciłem się w jej stronę i warknąłem cicho
-Już Ci mówiłam, że źle Ci się szczęka zrośnie.-Mówiła stanowczo
-Jak źle się zrośnie, to znowu ją złamię i sama się zrośnie na nowo, a jak znowu się krzywo zrośnie, to znowu ją złamie i tak znowu i znowu-Odwróciłem się i poszedłem dalej.
Po krótkim czasie zobaczyłem młodego jelenia. Przyczaiłem się i wtedy Nuit krzyknęła głośno. Jeleń się spłoszył i uciekł. Najeżyłem się wściekły. Spojrzałem się na nią i pobiegłem w głąb lasu. Po drodze zrzuciłem z pyska usztywnienie i wszystko co ona mi tam założyła. Dotarłem do końca jakiegoś klifu, zmierzchało. Położyłem się tam nie zważając na ból w szczęce. Po trzech godzinach było już całkiem ciemno, spojrzałem się na niebo. Zaczynała się Zorza. Usiadłem i zawyłem długo i przeciągle..


  Usłyszałem czyjś oddech za plecami.

<Dokańcza kto chce>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz