Położyłem się pod drzewem. Zasnąłem. Spałem około pięciu godzin. Krótko,
jak na mnie. Zaburczało mi w żołądku, więc wyruszyłem na polowanie. Po
piętnastu minutach skończyłem się siłować z wielkim łosiem.
Zaciągnąłem go bez wysiłku do swojej jaskini, gdzie zacząłem go jeść.
Jadłem go przez dobre 30 min, bo był taki tłusty i trudno było znaleźć dobry fragment mięsa. Zaniosłem resztę łosia do lasu.
-Może ktoś, kto lubi tłuste mięso się skusi-Uśmiechnąłem się do siebie.
Poszedłem do mojej jaskini i położyłem się przy wejściu. Byłem zmęczony,
nie mam pojęcia czym. Położyłem pysk na łapach i zamknąłem powieki w
celu próby zaśnięcia. Nie udało mi się to. Ciągle w głowie miałem, to
co się wydarzyło kilka godzin temu w Miejscu Zakochanych. Walnąłem pod
jakimś silnym impulsem, albo uczuciem pyskiem w ścianę przy której
leżałem. Coś zachrzęściło. Pękła mi szczęka. Nie przejąłem się tym za
bardzo, mimo iż bolało jak nie wiem. Wstałem i zacząłem się kręcić
dookoła jaskini. Krążyłem tak, przez kilka godzin, aż nie stanąłem
sztywno. Coś zaczęło szeleścić w krzakach obok. Najeżyłem się i zacząłem
się skradać w tamtym kierunku. Byłem już dwa metry od tych krzaków.
Skoczyłem tam i wpadłem na jakiegoś wilka, lub wilczyce.
(Dokończy ktoś???)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz