środa, 20 marca 2013

Od Xav'a

-Shan!-zawołałem.
Odpowiedziała mi tylko szalejąca w okół burza.
Po chwili usłyszałem lekko zagłuszony krzyk:
-Xav!!!!!!!!!!Pomocy!
Rozwinąłem skrzydła i mimo silnego wiatru poleciałem w stronę krzyku.
Po chwili we mgle zobaczyłem Shan była brudna i leżała bezwładnie.
Wylądowałem obok niej i obejrzałem rany. Gryf który nas zaatakował i rozpętał tą burzę już nie żył. Shan go zabiła a przy tym o mało sama nie umarła. Gdy była szczeniakiem i umarła poprosiłem ojca (Pana Śmierci) by jej to darował a on niechętnie mnie posłuchał. Jednak teraz to był by 2 raz więc by się nie zgodził. Wytężyłem wiec moce a rany na jej ciele zaczęły znikać. Kosztowało mnie to wiele ale się udało. Nagle błysnęło światło błyskawicy i byliśmy już na terenie tej watahy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz