środa, 27 lutego 2013

Od Niko

Szedłem Sam . Odgoniony od mojego dawnego domu. Błądziłem lasem , sam. Słońce mocne świeciło ale ja i tak czulę snutkowy chłód. Żałuję że smoki napadły na moją rodzinę. Teraz chętnie bym pozabijał te smoki. Wiem że to by nie przywróciło życia mojej rodziny ale miałbym satysfakcje że pomściłem mój rud. Nagle coś ujawniło mi się przed oczyma. Ujrzałem iż to pegaz. Był czarny w białe łaty a biała grzywa i biły ogon wspaniale grały z plamami na ciele. Bardzo się z nim zaprzyjaźniłem. Uznałem że to mój nowy przyjaciel oraz rodzina. Pewnej nocy księżyc świecił tak jasno jak nigdy. Nagle przed oczyma ukazał mi się cień mojej matki która ... Umarła . Kazała mi spojrzeć na wschód , prosto na skałę oświetloną przez księżyc. Na skale stała wilczyca. Przedstawiłem się jej i zaprzyjaźniłem z nią. Wtedy nadzieje zabłysła mi oczach. Powiedziała że prowadzi watahę i jak chce to ja i mój przyjaciel możemy dołączyć

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz